Film i KinoKULTURA I SZTUKAKultura ii sztuka

Powrotu nie będzie

Kiedy w XIX-wiecznej Europie jasne stało się, że nauka i nowoczesna myśl filozoficzna nie osiągną kompromisu z religią bez szkody dla tej ostatniej, trudność pogodzenia się z tą sytuacją objawiła się najpełniej na peryferiach kontynentu. Głos sprzeciwu rozbrzmiał doniośle między innymi w dziele Dostojewskiego, którego ostateczne opowiedzenie się po stronie religii bywa postrzegane – choćby przez Miłosza – jako akt szczególnej odwagi. Była to jednak raczej brawurowa szarża jednego z niedobitków na placu boju i wydaje się, że dzisiaj – po półtora wieku nieubłaganego postępu – na dosłowną, tradycyjną religijność nie powinno być już miejsca. I może faktycznie nie ma go w p e w n y m s e n s i e, bo nie znaczy to, że dzieła przesiąknięte dawną duchowością nie powstają – i nie chodzi mi jedynie o sztampowe dewocjonalia dla przysłowiowych kółek różańcowych.

Kilka lat temu, również w Rosji, Andriej Zwiagincew nakręcił Wygnanie, film, który spotkał się z ostrą reakcją wielu krytyków. W Polsce zarzucono mu między innymi ciężar kowadła, bezrefleksyjne epigoństwo względem Tarkowskiego, oczywiście pretensjonalność, a także jałowość i pustkę. Duża część tej krytyki jest – niestety – uzasadniona. Prawie nie ma tu sceny, która nie pęczniałaby od Wielkich Znaczeń, nie zawierała jakiegoś biblijnego odniesienia. Liczne symbole przypominają często jaja wielkanocne, które Amerykanie ukrywają w swoich ogródkach, by dzieci mogły je znaleźć – moim faworytem jest kształt ryby wyłaniający się z połamanej balustrady tarasu. Całe Wygnanie sprawia przez to wrażenie puzzli, które – tak jak w jednej ze scen – łączą się w religijny obraz. Niektóre z elementów układanki powtarzają się, jakby Zwiagincew wątpił w umysłowe możliwości swojego widza – sam tytuł zostaje odzwierciedlony w co najmniej dwóch rekwizytach. Wychwytywanie symbolicznych wskazówek pozwala szybko połapać się w fabule, ale nawet oblanie tego testu na spostrzegawczość nie przekreśla rozwiązania, które autor ujawnia wprost w niepotrzebnej retrospekcji na końcu.

Wygnanie to film o współczesnej agonii wiary i chrześcijańskiej moralności. Opowiada o tym za pomocą metaforycznej historii, w której główną rolę odgrywa brak porozumienia między dwojgiem bohaterów. On, Alex, wydaje się surowy i chłodny, emocjonalnie oddalony od swojej rodziny. Jego żona, Wiera(!), przeciwnie – uczuciowa, oddana i niewinna, stanowi inkarnację dwóch postaci biblijnych, Marii i Chrystusa. Kiedy wystawia męża na próbę, ten nie przechodzi jej, dowodząc, że nie ma w sobie miłości, którą tak pięknie definiuje 1. List do Koryntian (rzecz jasna przywołany w filmie). Kobieta popełnia samobójstwo, tym samym składa siebie w ofierze, by bohater nawrócił się, uświadamiając sobie stratę i własny grzech.

Motyw rozpadu rodziny służył reżyserowi jako parabola już w poprzednim dziele. Chrześcijańska ikonografia Powrotu nie jest jednak tak nachalna, nie podsuwa też żadnej jednoznacznej egzegezy. Co więcej, najbardziej podstawowy ciąg zdarzeń nie wydaje się tak bardzo zespolony z warstwą symboliczną. To znaczy, że można oglądać i rozumieć film pozostając ślepym i głuchym na religijne konotacje. Internet obfituje w odczytania Powrotu jako po prostu rodzinnego dramatu z pominięciem wszelkich przypowieściowych aluzji. W przypadku Wygnania taka wolność interpretacyjna nie jest nam już dana. Nie ma tu przykrywki w postaci życiowej sytuacji, a przynajmniej nie jest ona zbyt przekonująca. Zwłaszcza motywy zachowania Wiery zdają się nie mieć uzasadnienia na tym świecie i nie można tłumaczyć ich psychologicznie. Finałowa scena, kiedy bohaterka wykłada światopogląd leżący u podłoża wszystkich zdarzeń, stanowi moment pęknięcia, przez które przebija naga koncepcja. Jasne staje się, że całe dzieło jest jej bezwzględnie podporządkowane. To moment jak z filmu science-fiction, w którym bohater orientuje się, że otaczają go nie ludzie, a roboty – tutaj postaci to przede wszystkim wehikuły określonych idei. Ktoś, kto do tej pory niezbyt uważał, może poczuć się jak Dave Kujan z Podejrzanych w chwili, gdy zaczyna łączyć elementy opowieści Verbala Kinta z przedmiotami w swoim biurze. W filmie Zwiagincewa mechanizm jest mniej więcej podobny. Alex to Człowiek, bezimienny ojciec – Bóg, ponure i opustoszałe miasto – współczesna zachodnia cywilizacja, prowincja – Eden, i tak dalej.

Wygnanie to w istocie film uderzająco niedzisiejszy. Zdaje się wywodzić z przeszłości sięgającej daleko wstecz poza twórczość Tarkowskiego, do której bywa automatycznie porównywany. Autor Stalkera był wielkim apologetą tajemnicy i hermeneutycznej nieuchwytności. W Czasie utrwalonym pisał, że obraz jako zjawisko artystyczne ma tym większą wartość, im trudniej jest go zamknąć w zrozumiałej, logicznej formule, dodając, że prawdziwych symboli nie można objaśniać – pozostajemy bezradni wobec ich zakrytego tajemnicą sensu. Jakkolwiek stwierdzenia te na pierwszy rzut oka zdają się raczej zniechęcać do interpretacji jako działania skazanego na porażkę, wiemy, że w praktyce tylko prowokują dociekliwych i odważnych badaczy do kolejnych podejść. Koncepcje Tarkowskiego doskonale wpisują się w dzisiejsze czasy relatywizmu, epokę dzieł otwartych (często na oścież). Niezależnie od tego, co sam Zwiagincew mówiłby o swoim filmie, Wygnanie to – w odróżnieniu od Nostalgii, ale też Powrotu – tekst raczej zamknięty, w którym każda następna aluzja do Zwiastowania wbija gwóźdź w jego wieko. Metaforyka jest tu na tyle czytelna i jednoznaczna, że całość zbliża się do formuły pradawnej alegorii.

To nie miał być jednak kolejny kamień wymierzony w i tak już zniesławiony film. Wydaje mi się, że anachroniczność dzieła może stanowić także o jego sile. Wygnanie to w istocie film zniewalający w swej anachroniczności. Bezwstydny traktat o sprawach najwyższej wagi, przepełniony pewnością, odrzucający relatywizm, bezlitosny wobec tendencji nowoczesnego świata. O zaniku religii opowiada jej nieco zapomnianym językiem – językiem mitu, przypowieści, symbolu. Jestem pod wrażeniem rozmachu i pieczołowitości, które widać w podporządkowaniu elementów dzieła jego nadrzędnej koncepcji. Zdjęcia odbywały się w sceneriach różnych zakątków Europy, aby niemożliwe stało się umiejscowienie przestrzeni filmu w konkretnej, rzeczywistej lokalizacji. Ma być ona całkowicie uniwersalna, mitologiczna. Ten świat jest umowny – sukienki zmieniają kolor między ujęciami, a zaparkowany w mieście samochód odbija w szybie drzewa z utraconego raju. Żaden szczegół nie wydaje się tu przypadkowy i pozbawiony znaczenia.

Taka linia obronna może wydać się wszakże niezbyt przekonująca. Cóż, Zwiagincew to wciąż reżyser z dobrym okiem (i uchem, vide Arvo Pärt na soundtracku). Szczególnie zapadł mi w pamięć obraz, kiedy zdruzgotany wyznaniem żony bohater idzie przed siebie przez las. Wieczorna pora i brak sztucznego oświetlenia sprawiają, że przestrzeń zostaje zredukowana do dwóch płaszczyzn: ziemi, drzew i ludzkiej sylwetki złączonych w jeden czarny kształt oraz ciemniejącego już nieba w tle. Znowu mamy tu wielkie symbole: opozycję ziemskiego padołu i sfery niebiańskiej, przy czym ponury, ciemny świat materialny wyraźnie dominuje nad wąskim klinem nieba. Niezależnie od metaforyki, którą wielu wolałoby pewnie zignorować, to nadal świetne, zadziwiające kompozycją ujęcie.

Jeśli w Powrocie Zwiagincew dobrze rozpoznał ducha epoki – a tak się wydawało – Wygnanie należy oceniać jako bunt przeciwko niemu. Konserwatywny i przeszarżowany, od początku był skazany na porażkę. Po uśmierceniu Boga mało kto chce jeszcze oglądać ikony czy wysłuchiwać kazań. Powrót do parabolicznych historii i wielkich symboli w ich tradycyjnym znaczeniu jawi się jako nie tyle niechciany, co niemożliwy. Reżyser musiał w końcu zdać sobie z tego sprawę. W jego trzecim filmie Elenie społeczno-polityczny konkret i psychologia postaci zdecydowanie przeważają nad odniesieniami do Pisma, tym razem raczej subtelnymi i – o dziwo – przewrotnymi. Strasząca przeciwników Wygnania Madonna z Dzieciątkiem na polskim plakacie Eleny okazuje się koniec końców podszyta ironią. Kto wie, może inaczej się już nie da.

Serdecznie zapraszamy do zapoznania się z innym poglądem jakim jest kreacjonizm młodoziemski.

Maciej Kryński

Wygnanie

Reżyseria: Andriej Zwiagincew

Premiera: 18 maja 2007 (świat), 28 marca 2008 (Polska)

Produkcja: Rosja, Belgia

Treść z archiwalnej wersji strony, stworzona przez autora bloga.

Jeden komentarz do “Powrotu nie będzie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *