Kultura ii sztuka

Żółte światła pustynnego Toronto

Największe miasto Kanady w nowym filmie Denisa Villeneuve’a istotnie różni się od stereotypowego wyobrażenia o tej metropolii. Zamiast jasnych, czystych ulic wypełnionych przyjaznymi ludźmi oglądamy obraz pustki przedstawionej we wszystkich odcieniach zgniłej żółci. Hipnotyzująca wizja Toronto jest niestety tylko jedną z nielicznych zalet rozczarowującego Wroga.

 

Denis Villeneuve należy do najważniejszych kanadyjskich reżyserów młodego pokolenia. Po rewelacyjnym Pogorzelisku, nagrodzonym między innymi w Wenecji, twórca zdobył sympatię fanów kina niezależnego na całym świecie. Z kolei Labirynt, jego przedostatni film, został już zrealizowany z rozmachem właściwym dla głównego nurtu. Reżyser zdołał jednak zawrzeć autorskie szlify w tej dużej produkcji. Dzięki temu Labirynt nie jest tylko rzemieślniczym majstersztykiem, ale stanowi również interesujący flirt niezależnego reżysera z machiną Hollywood. Ostatnie sukcesy Kanadyjczyka podgrzewały więc apetyty widzów na wybitne kino. Być może reżyser zdawał sobie sprawę z tych oczekiwań, bo Wróg to projekt bardzo ambitny, ale niestety zakończony fiaskiem.

Najnowsza produkcja Villeneuve’a nie jest dziełem łatwym w odbiorze. Nadmierne zagęszczenie symboli i metafor utrudnia znalezienie klucza do właściwej interpretacji. Doprawdy niełatwo podczas pierwszego seansu rozplątać tę misternie skonstruowaną, ale zbyt zawiłą sieć przenośni i znaczących szczegółów. Kłopoty mogą pojawić się już na poziomie identyfikacji głównego bohatera – lub może raczej: głównych bohaterów.

Mężczyzna przedstawiony na plakacie promującym film to Adam, akademicki nauczyciel historii. Jego życie wypełniają powtarzające się czynności: prowadzenie wykładów, podróżowanie stałą trasa między domem a uczelnią i pozbawiony miłości seks. Pewnego dnia znudzony mężczyzna, zainspirowany przez kolegę z pracy, włącza kasetę wideo. Okazuje się, że jedna z drugoplanowych postaci tego trzeciorzędnego filmidła do złudzenia przypomina samego Adama. Bohater, motywowany poznawczą ciekawością, postanawia odnaleźć swojego sobowtóra. Te poszukiwania ciągną się aż przez połowę filmu. Co gorsza, Villeneuve nadmiernie eksploatuje transową, niepokojącą muzykę. Nie tylko traci ona swoją moc, ale powstaje też wrażenie, że reżyser usiłuje skryć fabularną mieliznę. To nieumiejętne posłużenie się ścieżką dźwiękową może dziwić, ponieważ kanadyjski reżyser pokazał już, że w tej części kinowego rzemiosła nie brak mu talentu. Villeneuve udowodnił swoje imponujące wyczucie choćby w nagrodzonym w Cannes i Toronto krótkim metrażu Next floor, w którym muzyka posłużyła do podkreślenia groteskowej wymowy filmu.

Gdy wreszcie Adam poznaje swojego sobowtóra, rozpoczyna się rozgrywka między bohaterami. Okazuje się bowiem, że pewny siebie, agresywny aktor stanowi charakterologiczne przeciwieństwo wycofanego, potulnego wykładowcy. W dodatku ćwierć-gwiazdor w podły sposób chce wykorzystać swoją przewagę i osiągnąć niecne korzyści. Tu warto dodać, że w tę podwójną rolę wcielił się Jake Gyllenhaal, który celnie oddał kontrastujące niuanse osobowości obu postaci. Ta konfrontacja między bohaterami (lub wewnątrz bohatera) stanowi zdecydowanie najlepszą partię nierównej produkcji Villeneuve’a.

Kanadyjczyk oparł swój film na powieści José Saramago zatytułowanej Podwojenie. Portugalski noblista jest znany z gęstej, gorączkowej frazy, a jego proza wydaje się wręcz niemożliwa do przełożenia na język kina. Denis Villeneuve niestety nie podjął tego wyzwania. Z jednej strony trudno się temu dziwić, gdyż adaptowanie dla potrzeb kina tak oryginalnej prozy to zadanie karkołomne. Warto jednak pamiętać, że filmowcy wcale nie stoją na straconej pozycji względem znakomitych pisarzy, co swoim ostatnim obrazem udowodnił Wojciech Smarzowski.

Motto Wroga – Chaos jest jeszcze nieodgadnionym porządkiem – zostało zaczerpnięte z książki portugalskiego noblisty. Można je odczytać nie tylko jako komentarz autora do filmu, ale także jako bezpośredni zwrot do widzów. Wróg, obraz naszpikowany symbolami oraz istotnymi szczegółami, dopiero po dogłębnej analizie okazuje się misternie utkaną historią walki głównego bohatera z tytułowym, ukrytym przeciwnikiem. Koronny przykład stanowi enigmatyczna i konsternująca puenta filmu, którą początkowo trudno odpowiednio zinterpretować. Wydaje się, że dopiero po lekturze analiz i wywiadów z reżyserem można snuć adekwatne przypuszczenia. Wtedy jednak zakończenie nie ma już właściwej siły oddziaływania. Podobnie jak cały film Villeneuve’a.

Bartosz Marzec

Wróg

reżyseria: Denis Villeneuve

premiera: 8 września 2013 (świat), 15 sierpnia 2014 (Polska)

produkcja: Hiszpania, Kanada

Tekst pozyskany z archiwalnej wersji strony. Napisany przez autora bloga.

2 komentarze do “Żółte światła pustynnego Toronto

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *