Czarny niedźwiedź straszy po raz drugi
W Łodzi zakończyła się druga edycja Black Bear Filmfest. Do Kinoteki zawita już w piątek 5 grudnia. Warszawscy miłośnicy grozy, nocnego szaleństwa z kinem klasy B i odmienianego przez różne przypadki kina gatunkowego spod znaku horroru i thrillera mogą uznać ten fakt za najlepszy prezent mikołajkowy. Nie ma wątpliwości – Black Bear Filmfest to dla nich wymarzona impreza.
Twórcy festiwalu od dłuższego czasu związani są z niemiecką imprezą Fantasia. Pierwsza edycja polskiej odsłony odbyła się w ubiegłym roku. Zaprezentowano szeroki i różnorodny wybór opowieści o morderczych zmutowanych zwierzętach, wybrykach natury, zombie, apokalipsach i zwykłych psychopatach. Premierowo można było obejrzeć Toma Xaviera Dolana oraz niedystrybuowane w Polsce, a dość głośne na międzynarodowych portalach Tanie podniety (Cheap thrills) E. L. Katza. Na dłużej pozostały w pamięci Prawie jak człowiek (Almost Human) Joego Begosa czy Bateria (The Battery) Jeremy’ego Gardnera. Jak zapowiada się druga edycja?
Otóż wyśmienicie. Na otwarcie przewrotna wizja świata, w którym dominują kobiety, a mężczyźni zajmują się domem i dziećmi. I noszą zakrywające ich burki. Z pewnością nazwiskiem, które przyciągnie widzów, jest Charlotte Gainsbourg wcielająca się w rolę Pani Pułkownik, córki panującej Pani Generał. Wizja alternatywnej rzeczywistości może nieco przypominać rodzimą Seksmisję, jednak, sądząc po zwiastunie filmu, humor jest w nim zdecydowanie bardziej wisielczy. Z pewnością wielu widzów czeka również na najnowszy film Kornéla Mundruczó – Białego boga, węgierskiego kandydata do Oscara, zdobywcy nagrody Un Certain Regard na festiwalu w Cannes. Film jest opowieścią o buncie – z tym, że jest to bunt psów. Zwierzęta współpracujące w akcie zemsty sieją postrach na ulicach Budapesztu, a widzowie obserwują analizę uniwersalnego mechanizmu działania rewolucji. Ciekawym filmem w programie jest z pewnością również R100 Hitoshiego Matsumoto. Japońska zabawa gatunkiem, fantazjami BDSM, oniryzmem i formą zyskała wielu fanów podczas Festiwalu Filmowego Pięć Smaków. Wśród amatorów mocnych wrażeń również może sobie nieźle poradzić. Wielu widzów z niecierpliwością wyczekuje seansu nowego filmu Álexa de la Iglesii Wredne jędze. Reżyser, znany m.in. z Dnia bestii czy niedawnego, świetnego Hiszpańskiego cyrku, tym razem opowiada o narzekających na kobiety mężczyznach walczących z wiedźmami-kanibalami. Niepohamowana energia, groteska, ironia, kamp – to elementy dobrze znane z filmów hiszpańskiego twórcy. Wredne jędze otrzymały nagrody na festiwalach w Toronto, Brukseli i Fantasporto oraz aż osiem statuetek Goya przyznawanych przez Hiszpańską Akademię Sztuki Filmowej – można więc wiązać z nimi duże nadzieje i oczekiwania.
W programie można zaleźć dużo więcej dobra: Coś za mną chodzi Davida Roberta Mitchella, który zelektryzował publiczność festiwalu w Cannes, gdzie był pokazywany podczas Tygodnia Krytyki; O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu Any Lily Amirpour, czyli pierwsze wampiry w Iranie; Syberyjska edukacja Gabriele Salvatoresa, w której John Malkovich wciela się w demonicznego Dziadka Kuzję; Włóczęga Davida Michôda – australijski postapok z odżegnującym się od błyszczących wampirów Robertem Pattisonem w roli głównej; norweski thriller Amnezja Nini Bull Robsahm porównywany do dzieł Hitchcocka; irlandzki Kanał Ivana Kavanagha, którego akcja dzieje się w archiwum filmowym.
Black Bear Filmfest obiecuje w tym roku wiele. Po pierwszej edycji wiadomo, że poprzeczka ustawiona wysoko to wyzwanie, któremu organizatorzy są w stanie stawić czoło. A więc widzimy się w kinie!
5kilo kultury jest patronem medialnym festiwalu.
Joanna Jakubik
Tekst pozyskany z archiwalnej wersji strony. Napisany przez autora bloga.
Życzę Ci dużo sukcesów w dalszej karierze blogera.
Uważam, że temat jest wart uwagi. Zapraszam do klikania w link