Czy jest na sali nauczyciel?
Miasto na rosyjskiej prowincji, wielkie blokowiska, mróz i wódka – wszystko na swoim miejscu. Jeśli ktoś lubi historie opowiadające o ułomnych marzycielach zmagających się z nieprzyjaznym losem i szarą rzeczywistością, podlane do tego hektolitrami alkoholu, to Geograf przepił globus jest filmem, który powinien pokochać od pierwszego wejrzenia.
Nie ma w powyższym wstępie cienia ironii – film Aleksandra Wieledinskiego, mimo że w lwiej części przemawia językiem najpopularniejszych stereotypów na temat Rosji, jest czymś więcej niż tylko kolejnym obrazem nędzy i rozpaczy, łagodzonym ewentualnie wisielczym bądź pijackim humorem. Owszem, znajdziemy tu i alkoholizm, i wszechwładnych (choć jednocześnie wyjątkowo nieporadnych) lokalnych urzędników w postaci dyrekcji szkolnej, i wreszcie poradziecki, szary krajobraz, w którym jedyną szansą na poprawę losu jest ucieczka. Mimo wszystko – i chyba temu należy przypisać pozytywny odbiór filmu wszędzie tam, gdzie był do tej pory pokazywany – Geograf daleki jest od przygnębiających, utrzymanych w poważnym tonie, a przy tym zaangażowanych politycznie wizji w stylu ostatnich dzieł Andrieja Zwiagincewa. Nie chodzi tu bynajmniej o eskapizm czy ignorancję (na zasadzie: Jesteśmy biedni, ale szczęśliwi, bo mamy wódkę, humor i siebie nawzajem) – problemy bohaterów nie znikają za sprawą takiego czy innego zrządzenia losu. Wieledinski stara się raczej pokazać, że na obraz każdego ustroju polityczno-gospodarczego składają się pojedynczy, zwykli ludzie – nie zawsze mający ochotę na zmienianie świata, ale pragnący w miarę bezpiecznego i sprawiedliwego życia. I zazwyczaj potrafiący sobie radzić nawet z najsmutniejszą rzeczywistością na tyle dobrze, by przynajmniej nie zwariować.
Jednym z takich ludzi jest tytułowy geograf, a w zasadzie biolog, który dziwnym trafem zostaje nauczycielem przedmiotu nie do końca pokrywającego się z jego kompetencjami. Nie ma on wyjścia – ze względu na utratę poprzedniej pracy zostaje zmuszony do wyjazdu na rosyjską prowincję, do miasta Perm, gdzie o lepsze zatrudnienie trudno. Kariera w szkole da mu szansę na codzienne przebywanie z uczniami, którzy – zgodnie z konwencją – najpierw wzgardzą nowym belfrem, a później docenią jego poświęcenie i zaczną traktować niemalże jak autorytet. Jednak życie osobiste Wiktora jest właściwie lustrzanym odbiciem zawodowego: rodzina, która z początku stanowi dla niego oparcie i jedyny pewny punkt w nieprzyjaznej rzeczywistości, z czasem zacznie się rozpadać pozostawiając głównego bohatera samemu sobie – i oczywiście zgubnemu nałogowi, jak zresztą sugeruje tytuł (który, wbrew pozorom, nie jest chwytem marketingowym, a wiernym tłumaczeniem z oryginału). W przypadku filmu takiego jak Geograf, gdzie bohaterem jest człowiek teoretycznie niezbyt skomplikowany, ale skrywający niewidoczne na pierwszy rzut oka lęki i obsesje, sukces w wybitnym stopniu zależy od odtwórcy głównej roli. Konstantin Chabienski powyższemu zadaniu podołał grając naturalnie, przydając swojej postaci wiarygodności i uniwersalności. Jego Wiktor sprawia wrażenie człowieka złamanego – na pozornie przeciętnej i obojętnej twarzy można dojrzeć ślady dawnej siły, jakieś przebłyski emocji, które w nowej, zimnej i obcej krainie wydają się zupełnie nie na miejscu.
Drugą cegiełką, na której opiera się powodzenie filmu, jest ciekawa konstrukcja fabularna bezpośrednio związana z życiem wewnętrznym Wiktora. Tytułowy przedmiot szkolny nie jest tu jedynie tłem dla perypetii bohatera, ale sferą, która motywuje go do działania, w jakimś sensie definiuje jego tożsamość. Następuje tu pewnego rodzaju sprzężenie: wycieczki z uczniami, będące najpierw odbiciem zainteresowań nauczyciela, stają się z czasem katalizatorem zmian w jego życiu, dając mu siłę do zmagania się z losem. Umiejscowienie części akcji w środowisku szkolnym stanowi też ciekawy zabieg narracyjny, dzięki któremu nie grzęźnie ona w zawiłościach relacji obyczajowych czy społecznych. Pomimo kilku zgryźliwych uwag na temat współczesnej Rosji, film Wieledinskiego opowiada przede wszystkim o człowieku, o instynkcie przetrwania, który nawet w beznadziejnej sytuacji zmusza do stawiania sobie nowych celów. Dla Wiktora takim celem jest organizacja spływu pontonowego – otwarcie młodzieży na dziką przyrodę i wyrwanie jej z betonowej pustyni blokowisk. Ostatni akt filmu, zaskakujący i przełamujący przyjętą dotychczas konwencję, można więc odczytywać na różnych płaszczyznach: jako historię inicjacyjną, ucieczkę od trudnej codzienności, czy wreszcie jako symbol powrotu do natury – czyli tej części rzeczywistości, która jest wspólna wszystkim ludziom i stanowi być może jedyną niezmienną jej formę, niezależną od aktualnych zawirowań politycznych.
5kilo kultury jest patronem medialnym filmu.
Marcin Sarna
Geograf przepił globus
reżyseria: Aleksandr Wieledinski
premiera: 7 listopada 2013 (świat), 3 października 2014 (Polska)
produkcja: Rosja
Treść z archiwalnej wersji strony, stworzona przez autora bloga.
Czytanie tego tekstu to jak podróż po nieznanych zakątkach wiedzy.