Film i KinoKULTURA I SZTUKA

Idiota w rodzinie

mój kuzyn zoran plakatZanim Mój kuzyn Zoran trafił do szerokiej dystrybucji, wcześniej odbył tournée po światowych festiwalach. Wymowne jest, że pokochała go przede wszystkim publiczność, co nie oznacza, że krytycy uznali za obiekt niewart uwagi. Co stanowi o uwodzicielskim uroku reżyserskiego debiutu Matteo Oleotto? Można przypuszczać, że opowieść o małej społeczności z prowincjonalnego miasteczka zjednała sobie przychylność odbiorców sposobem, w jaki łączy pochwałę banalności z krzepiącą dawką optymizmu.

Już po kilku minutach obcowania z głównym bohaterem Mojego kuzyna Zorana Paolem można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia ze swojską wersją Rolanda Turnera epizodycznie pojawiającego w Co jest grane, Davis? – ostatnim filmie braci Coen. Z tym samym antypatycznym, egotycznym, bezkrytycznie upajającym się swoimi monologami typem zalegającym na tylnym siedzeniu samochodu. Jednak w powyższym porównaniu akcent pada przede wszystkim na słowo swojską, ponieważ, mimo że obaj panowie wyglądają bardzo podobnie – wyróżniają się krępą budową ciała, są mało zadbani i zwyczajnie odpychający – to zarazem Paolo wyposażony jest w niewymuszoną rubaszność i rzadką umiejętność cieszenia się tym, co ma. A przynajmniej tak to wygląda na pierwszy rzut oka. Mimo poważnych wad to gruncie rzeczy mały krętacz, poniekąd wręcz rozkoszny w swojej perfidności. Dodatkowo tym, co odróżnia go od amerykańskiego sobowtóra, jest mocne osadzenie w swojej lokalnej społeczności. Z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że Paolo od narodzin związany jest ze swoją okolicą i otaczającymi go przyjaciółmi. Tutaj wszyscy wszystkich znają, co sprawia, że mogą na siebie liczyć, ale też wiedzą o swoich słabych stronach i przez dekady nawarstwiających się sekretach. Jak się później okaże, wielu mieszkańców kryje niespełnione marzenia, a niezmienna hierarchia tłumi ich niespełnione ambicje.

zoran

Przy okazji Oleotto dość jawnie posługuje się pocztówkowym wyobrażeniem szczęśliwej prowincji – ostoi tradycyjnych więzi społecznych, miejsca, gdzie nie dotarła alienująca nowoczesność. W filmowym wydaniu położona na włosko-słoweńskim pograniczu Friulia to kraina zamieszkana przez specyficzne stwory – prawie każdy cechuje się tutaj pewną drobną ułomnością, a zarazem są one zupełnie naturalne i powszechnie akceptowane. Życie tutaj jest stabilne, ale i monotonne. Centrum lokalnego wszechświata stanowi mały robotniczy bar, w którym każdego dnia krzyżują się drogi mieszkańców i w którym toczy się życie towarzyskie. Nic dziwnego, skoro lokalny hymn głosi pochwałę wina i pogardę wobec picia wody.

Co może się zdarzyć, gdy wydaje się, że absolutnie nic się nie wydarzy? W takich momentach należy zaufać sprawdzonym schematom – a przynajmniej podobne rozwiązanie sugeruje Oleotto. Stagnacja zostaje zaburzona poprzez pojawienie się postaci z zewnątrz. Paradoksalnie obcym okazuje się być tytułowy Zoran – kuzyn Paola. Nastolatek zjawia się w charakterze niechcianego spadku po zmarłej ciotce. Duży, rubaszny chłopiec, jakim wciąż jest Paolo, być może po raz pierwszy w życiu musi wziąć kogoś pod swoją opiekę i zdobyć się na odpowiedzialność za drugą osobę. Rozmiar tego wyzwania jest proporcjonalny do skali jego nieprzygotowania. Sam Zoran również nie ułatwia zadania – jest skrajnie niesamodzielny i, delikatnie mówiąc, zamknięty w sobie, jak również wyjątkowo przemądrzały. Pamiętacie kultową fotografię z imprezy informatyków, na której znajduje się trzech chłopaków w za dużych okularach i tureckich swetrach? Zoran mógłby być jednym z nich. To nieprzystosowany do życia geniusz, którego całe otoczenie ma za idiotę. Sytuacja byłaby beznadziejna, gdyby nie fakt, że chłopak do perfekcji opanował grę w rzutki, a precyzyjniej — trafianie w środek tarczy. W głowie mającego problemy z własną wartością Paola kiełkuje więc wizja zrobienia fortuny na niecodziennych umiejętnościach kuzyna. Zamiast rodzinnego przywiązania triumfuje instrumentalizm w czystej postaci. W wyniku kompromisu pomiędzy przypadkiem a splotem własnych interesów mężczyźni zostają skazani na siebie, co wymusza na nich wspólne obcowanie, a w konsekwencji staje się impulsem do wzajemnego wpływu na siebie i przekraczania szczelnie budowanych przez lata obronnych pancerzy. Myślicie, że już dobrze wiecie, jak to wszystko musi się skończyć? Nie do końca.

zoran1

Już w tak powierzchownie naszkicowanej charakterystyce widać, że Mój kuzyn Zoran został pomyślany jako zderzenie dwóch dobrze zadomowionych w kinowych realiach konwencji – opowieść o szczęśliwej, ale niewolnej od wewnętrznych napięć prowincji splata się z komedią charakterów, której paliwem napędowym są przeciwieństwa. Oleotto stara się balansować na granicy stereotypów, odmalowywać swój obraz grubą kreską. Przy okazji udaje mu się wyjść obronną ręką z niebezpieczeństwa popadnięcia w powierzchowność. Mechanizm wewnętrznej przemiany bohaterów nie działa znowu aż tak bardzo gładko i intuicyjnie. Aby wspiąć się na wyższy poziom empatii, Paolo musi stoczyć walkę z samym sobą. A ponieważ nie istnieje instancja potrafiąca wyegzekwować na nim ten przymus – nic nie wskazuje, aby coś podobnego miało się wydarzyć. Chyba tylko znakomicie sugestywna rola Giuseppe Battistona sprawia, że jesteśmy w stanie do końca kibicować niezdarnemu olbrzymowi po jego kolejnych nieczystych zagranicach. Paolo bywa po ludzku zawistny, ale przecież jest bohaterem opowieści niechybnie zmierzającej do szczęśliwego rozwiązania, więc trudno postrzegać go jako z gruntu złego.

Mój kuzyn Zoran to kino pokładające zaufanie w magii filmowej konwencji. Ambicją Oleotto było stworzenie niejednoznacznego, a zarazem silnie angażującego emocjonalnie portretu radosnych outsiderów z prowincji. Niekwestionowaną siłą filmu staje się więc zaraźliwy optymizm sprawiający, że można wybaczyć wiele scenariuszowych naiwności. Nie udziela się tutaj lekcji widzowi, a jedynie przypomina kilka prostych prawd o zwykłej codzienności. To wystarczająco wiele, aby uznać seans spędzony z Paolem i Zoranem za udany.

5kilo kultury jest patronem medialnym filmu.

Michał Piasecki

Mój kuzyn Zoran

reżyseria: Matteo Oleotto

premiera: 17 października 2014 (Polska) 3 września 2013 (świat)

produkcja: Włochy

Tekst pozyskany z archiwalnej wersji strony. Napisany przez autora bloga.

2 komentarze do “Idiota w rodzinie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *