Kawiarka, giulia 1300 i toskańskie światło
To już oficjalne: w ciągu zaledwie pięciu lat impreza Cinema Italia Oggi zdążyła zgromadzić wyjątkową publiczność. W tym roku sale warszawskiego kina Muranów znów wypełniły się po brzegi, a – co ważniejsze – wypełniły się widzami zgodnie reagującymi gromkim śmiechem nie tylko na rozkoszne gagi rodem z commedia all’italiana, ale i takie zdarzenia okołofilmowe jak niezgrabna reklama czy dzwonek telefonu niefrasobliwego widza korespondujący z wydarzeniami rozgrywającymi się na ekranie. Zacznijmy jednak od początku.
Tym razem organizatorzy przygotowali osiem tytułów. Podjęto przy tym całkowicie słuszną decyzję o rezygnacji z filmu, który jeszcze niedawno gościł na afiszu. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku pokazano dystrybuowane Cuda, natomiast dwa lata temu – Wielkie piękno. Chociaż tej drugiej produkcji nigdy za wiele, to jednak trochę szkoda było okazji, żeby zobaczyć jeszcze jeden włoski film, który do kin nie trafił. Podtrzymano natomiast bardzo dobrą tradycję projekcji jednego klasycznego tytułu. W tym roku była to Rodzina zmarłego w styczniu maestro Ettore Scoli. W ten sposób uczczono pamięć jednego z mistrzów nurtu commedia all’italiana, twórcy obdarzonego niebywałą zdolnością opowiadania o ważkich uniwersaliach poprzez mikrohistorie zwykłych ludzi.
Najlepsze cechy talentu Scoli błyszczą właśnie w Rodzinie. Ów obraz z 1987 roku przedstawia pokolenia rzymskiego klanu, które wschodzą i odchodzą w ciągu 80 lat życia głównego bohatera (w tej roli m.in. Vittorio Gassman). Cała historia rozgrywa się w stołecznym mieszkaniu. Twórcy wykazali się znakomitym wyczuciem tej ograniczonej przestrzeni oraz umiejętnością korzystania z tak drobnych, acz niezwykle sugestywnych środków narracyjnych jak strzęp radiowej wiadomości czy odgłosy burzy dobiegające zza okna. Co równie ważne, za formalnym majsterszykiem idzie nieprzebrane bogactwo treści. Rodzina to bowiem kino totalne, obejmujące rzeczywistość w sposób całościowy – jakby rzucające wyzwanie wierszowi Wszystko Wisławy Szymborskiej. Film Scoli to rzecz o miłości, która długo – nigdy? – nie rdzewieje, choć może jednak powinna obejrzeć się na wierność i lojalność wobec tej lub tego trzeciego; o dzieciństwie, dorastaniu i starości; o braciach i siostrach; o matkach i ojcach; o czasie i przestrzeni; o konflikcie i zgodzie; o gorącej namiętności i stoickim rozsądku; o faszyzmie i republice; o starym i nowym; o konformizmie i mówieniu nie; o tekście literackim i malarskim obrazie; o tym, co prywatne, nieodłącznie sprzęgnięte z tym, co publiczne; o coraz to nowych przedmiotach. Dalej, jest film Scoli oczywiście historią o rodzinie, o tej rodzinie rozumiejącej i ciepłej – jakby wyjętej z twórczości Yasujirô Ozu (o kinie Japończyka przypominają też charakterystyczne ujęcia korytarza w perspektywie zbieżnej). I w końcu – o poczuciu humoru, dzięki któremu potrafimy jakoś przejść przez to wszystko. W s z y s t k o, o którym, wbrew Szymborskiej, z pokorą i delikatnością skutecznie opowiedział Scola. Przepiękne, wzruszające kino totalne.
Rodzina
Równie atrakcyjnie jak film Scoli zapowiadała się nowa produkcja Paola i Vittoria Tavianich. W obliczu przywołanego arcydzieła ostatni tytuł braci niestety wypadł rozczarowująco (czemu wszakże trudno się dziwić biorąc pod uwagę format dzieła Scoli). Tym razem autorzy Chaosu przełożyli na język kina Dekameron Boccaccia. O tym, że potrafią oni w twórczy sposób odnieść się do utworów literackich, przekonaliśmy się choćby przy okazji filmu Cezar musi umrzeć. Taviani osadzili Szekspirowskiego Juliusza Cezara we współczesnym kontekście, dowodząc aktualności tego dramatu, a zarazem w zajmujący sposób opowiedzieli o dzisiejszym świecie. W ich nowym dziele nie widać podobnych ambicji – produkcja ta jest w dużej mierze unaocznienem prozy Boccaccia. Choć taka strategia artystyczna stawia obraz filmowy w pozycji podrzędnej w stosunku do tekstu, to jednak nie sposób odmówić Cudownemu Boccaccio pewnych walorów. Zachwycające są choćby panoramy przedstawione w niesamowitym świetle Toskanii i malarskie kompozycje kadrów – często zdominowanych przez barwy lnianych płócien, drewnianych mebli i żarzących się świec, w których świetle rysują się piękne twarze włoskich aktorów i aktorek.
Wszelkie oczekiwania spełniły natomiast przygotowane przez organizatorów komedie. We Włoskim kochanku Cristina Comencini (notabene córka Luigiego Comenciniego, jednego z twórców commedia all’italiana) w pomysłowy sposób, przez pryzmat wspomnień o nieobecnym tytułowym amancie, opowiedziała o kobietach: córkach, kochankach oraz żonach. Film Comencini jest także poruszającym listem miłosnym do kina: tego pierwszego, niemego, przez neorealizm, po spaghetti western. Do symbolicznego urasta fakt, że Włoski kochanek to ostatnia produkcja, w jakiej zagrała wielka Virna Lisi. Aktorka zmarła w grudniu ubiegłego roku. To właśnie jej zadedykowano film Comencini.
Włoski kochanek
Choć wśród komedii szczególnie pozytywnie wyróżnił się Włoski kochanek, to nie zawiodły także inne tegoroczne propozycje. Publiczność żywo reagowała na przewrotną, pełną zabawnych pomyłek produkcję Jak Bóg da, przebojową Giulię 1300, w której niepośrednią rolę odegrał tytułowy samochód marki Alfa Romeo, oraz opowiedziany w ciepłym tonie film Ja i ona z dobrze znanymi polskim widzom Margheritą Buy (Pokój syna) i Sabriną Ferilli (Wielkie piękno) w rolach głównych. Całości obrazu nowego kina włoskiego dopełnił film akcji Jeeg robot oraz oszczędnie operujący dialogami, oparty na subtelnych niedpowiedzeniach Chlor.
Przekrój włoskiego kina, jaki zaprezentowano na tegorocznym Cinema Italia Oggi, był więc dość szeroki. Obejrzeliśmy klasyczne arcydzieło, film kostiumowy oparty na utworze literackim, utrzymane w odmiennych tonacjach komedie, film akcji, a także obraz bliski w swym duchu kinu braci Dardenne. Co ważne, po raz kolejny niemal wszystkie te propozycje okazały się co najmniej dobre. Biorąc pod uwagę – znów! – rewelacyjną frekwencję na każdym seansie i wyjątkową atmosferę przeglądu, trzeba wyraźnie zasugerować: warto rozszerzyć formułę Cinema Italia Oggi – jednej z najciekawszych imprez filmowych, jakie mają miejsce w Warszawie.
Bartosz Marzec
Treść z archiwalnej wersji strony, stworzona przez autora bloga.