Sława, sława, sława!
W miniony weekend w warszawskim Kinie Iluzjon po raz 11. odbyło się Święto Niemego Kina. To świetna okazja, by przypomnieć odnaleziony po latach niemy klasyk i zarazem ewenement w polskiej kinematografii. Mowa o Mocnym człowieku Henryka Szaro, być może najlepszym i najdojrzalszym, a z pewnością najlepiej znoszącym próbę czasu polskim niemym filmie.
Jeśli nie reagujecie najlepiej na słowa kino nieme, a widząc polskie kino nieme odwracacie wzrok, seans Mocnego człowieka jest dobrym sposobem, by to zmienić. Ten wyprodukowany w rok po Męczeństwie Joanny D’Arc (1928) Carla Theodora Dreyera dramat psychologiczny jest zaskakująco współczesny, zarówno pod względem dynamicznego montażu, jak i mrocznych, ekspresjonistycznych zdjęć oraz sprawnie użytych efektów trikowych. Co więcej, film Henryka Szaro to zjawisko osobne na tle ówczesnej narodowej kinematografii. Polskie nieme kino stało łzawymi melodramatami (produkowanymi masowo według formuły Aleksandra Herza miłosny trójkąt na tle) i pomnikowymi ekranizacjami wielkiej polskiej literatury. Poza wyjątkami w rodzaju eksperymentalnej twórczości Franciszki i Stanisława Themersonów w latach 30. w Polsce ze świecą szukać filmów na miarę niemieckiego kina ekspresjonistycznego czy skandynawskiego artyzmu.
Aż do 1997 roku… To właśnie wtedy w belgijskich archiwach odnaleziono zaginioną kopię Mocnego człowieka, ekranizacji powieści Stanisława Przybyszewskiego z 1913 roku. Przeciętny dziennikarz Henryk Bielecki (Grzegorz Chmara) marzy o artystycznym sukcesie i sławie. Przyczynia się do samobójstwa swojego przyjaciela, literata-morfinisty Jerzego Górskiego (Artur Socha) i wykrada rękopis jego powieści Mocny człowiek. Wydana książka okazuje się wielkim sukcesem, Bieleckiego zaczynają dręczyć wyrzuty sumienia, a także świadomość, że jego zbrodnia nie obyła się bez świadków. Wkrótce futurystyczna, z ducha nietzscheańska powieść ma zostać przeniesiona na deski teatru Ateneum. Zbliża się wielka premiera…
Mocny człowiek miał wynieść polskie kino ponad jego prowincjonalny status. By tego dokonać Szaro zaangażował włoskiego operatora Giovanniego Vitrottiego. W dziennych, kolażowych zdjęciach przywodzących na myśl Człowieka z kamerą filmową Dżigi Wiertowa (także z 1929 roku), można zobaczyć rzadko pokazywaną na przedwojennym ekranie Warszawę (większość ekip realizacyjnych praktycznie nie wychodziła poza filmowe atelier), m. in. rynek Starego Miasta, pl. Zbawiciela czy konny tor wyścigowy, znajdujący się wówczas na Polu Mokotowskim. Jednak prawdziwą gratką są zdjęcia nocne – ekspresjonistyczne, mroczne, dynamiczne. Pędzące świetliki latarni i reflektory samochodów spotykają się z kolażem warszawskich neonów (wśród nich np. neon kawiarni Lourse’a wspominanej w Morfinie Szczepana Twardocha). Ostre kontrastowe światło oświetla jadącego samochodem, przerażonego Henryka i mijane przez niego plakaty Mocnego człowieka oklejające słupy ogłoszeniowe. W tej nocnej scenie czai się strach, który lata później uchwyci i ukonkretni Robert Aldrich w otwierającej scenie Śmiertelnego pocałunku, a jeszcze później w Zagubionej austostradzie David Lynch.
Duszną atmosferę podkreśla efektowny montaż i kreatywne użycie filmowych trików – wirujące jak w kalejdoskopie butelki z alkoholem, instrumenty, roztańczone nogi kabaretowych tancerek łączą się w kadrze i przenikają nawzajem. Rozświetlone napisy SŁAWA rozkwitają na porannej gazecie i dręczą chorobliwie ambitnego Henryka. Podczas premiery oklaskująca widownia zlewa się, wiruje, klaszczące ręce przesuwają się przed oczyma coraz szybciej, w zaskakująco dynamicznym montażu kilku i kilkunastoklatkowych mignięć. Nie ma przy tym ani krztyny efekciarstwa – ekspresjonizm jest tu jedynie jednym ze środków, a nie celem samym w samym sobie. Choć nie są to efekty na miarę podniebnych podróży w Fauście Murnaua ani szalona, zwichrowana scenografia Gabinetu doktora Caligari Wienego, ekspresjonistyczne nuty w Mocnym człowieku wybrzmiewają z mocą, jednocześnie będąc silnie zakotwiczonymi w rzeczywistości. Element dziwności i wykoślawienia wprowadza pokazywana na deskach teatru Ateneum adaptacja tytułowej powieści, zwłaszcza jej finałowa część, w której na scenie kobiety o dwóch twarzach-maskach odgrywają somnabuliczny taniec, by po zakończeniu sztuki stać się niemymi świadkami dramatu rozgrywającego się za kulisami.
Nie sposób pisać o Mocnym człowieku bez wspomnienia o zjawiskowej roli Grzegorza Chmary… a raczej Gregorija Chmary. Rosyjski aktor ekspresjonistyczny, zasłynął główną rolą w Raskolnikowie Wienego, występował także w Zatraconej ulicy G. W. Pabsta (jak widać, kino nieme, znosząc językowe bariery, przyczyniało się do międzynarodowych karier). Środki ekspresji, których używa w Mocnym człowieku, oddalają go od kina niemego i zaskakująco zbliżają do filmów współczesnych. Gdy w jednej z początkowych scen widzimy Henryka ćmiącego fajkę w barze i patrzącego smętnie na wykwintne trunki na stoliku bogatszego sąsiada, aktor przywodzi na myśl najlepszych samotnych cyników kina noir. Gdy następuje przemiana w jego wyglądzie – biedny prochowiec zamienia na szykowny frak, a rozwichrzone włosy przyczesuje brylantyną – przypomina wampirycznego Bélę Lugosiego.
Niewątpliwie na odbiór filmu Szaro ma wpływ współczesna aranżacja muzyczna autorstwa Maleńczuk Tuta Rutkowski Super Trio. Oryginalnie Mocny człowiek był tzw. filmem szmerowym (podczas projekcji w określonych miejscach naśladowano odpowiednie dźwięki – np. kroków czy teatralnego dzwonka), czego pozostałości są obecne także we współczesnej ścieżce dźwiękowej. Nujazzowa aranżacja, w której spotykają się akcenty nowofalowe i orientalne, sample przedwojennych szlagierów oraz wokalizy Macieja Maleńczuka, doskonale dopełnia mroczny obraz. Do takiego stopnia, że trudno sobie wyobrazić projekcję ze zwyczajnym, tradycyjnym wykonaniem tapera.
Choć Mocny człowiek ma swoje przestoje i drobne śmieszności, np. nadmiernie rozbudowany wątek melodramatyczny i obowiązkową obyczajową autocenzurę, jest filmem wyjątkowym. To jedna z niewielu okazji, by zobaczyć przedwojenną Warszawę w mrocznym wydaniu. To także szansa, by przekonać się, że nieme kino potrafi przestraszyć i nie musi być muzealnym eksponatem. Słowem: jest moc!
Krystian Buczek
Mocny człowiek
reżyseria: Henryk Szaro
premiera: 2 października 1929 (Polska)
produkcja: Polska
Treść z archiwalnej wersji strony, stworzona przez autora bloga.
Cieszę się, że mogę być częścią tej społeczności.