Szczęśliwa siódemka
W piatek 4 kwietnia do katowickiego Mega Clubu zawitali Tides From Nebula, Obscure Sphinx i Besides. Był to siódmy koncert zagrany w tym zestawieniu. Jak się okazało, dla wszystkich obecnych w klubie ta siódemka stała się niezwykle szczęśliwa.
Besides, mimo że może pochwalić się w swoim dorobku jedynie debiutanckim długograjem, przez wielu zaliczany jest już do czołówki polskiego post-rocka. Dwa tygodnie temu udowodnili słuszność tej tezy w katowickim Gugalandrze krótkim występem w półfinałach Emergenzy, dystansując konkurencję. W Mega mieli ciut więcej czasu, co skrzętnie wykorzystali, prezentując materiał ze swojego debiutu. Było lirycznie i romantycznie, ale z powerem i energią. Już teraz widać i słychać, że rośnie nam niemała gwiazdka, dla której tylko kwestią czasu jest dotarcie do zagranicznej publiczności.
Obscure Sphinx swoją najnowszą płytą udowodnili z kolei, że formułę post-metalu można odświeżać wychodząc poza określone wcześniej ramy. Muzyka grupy i głos Wielebnej, połączone i zaprezentowane na żywo, dają wręcz piorunujący efekt. Obok tego zespołu nie da się przejść obojętnie. Wokalistka całą sobą weszła w wyśpiewywane i wykrzykiwane treści, wyginając się i pełzając po scenie. Muzycy nie tracili kontaktu z zafascynowaną występem publicznością, co przekładało się na głośne owacje po każdym wykonanym przez grupę utworze. Dużo dało świetne oświetlenie budujące mroczny świat – klub wypełnił się niepokojem rodem z mrożących krew w żyłach dreszczowców. Akustyce również nie można było nic zarzucić, co cieszy szczególnie, bo klub, w którym odbywały się piątkowe koncerty, od dawna ma z tym niemały problem. 4 kwietnia wszystko słychać było niemal nieskazitelnie, co polepszało odbiór tego niesamowitego koncertu. Obscure Sphinx przyćmił wszystkie zespoły grające tego dnia w Mega Clubie. Nawet Tides From Nebula.
Tides From Nebula nigdy nie należeli do moich ulubionych koncertowych bandów. Ich płyty łykam ze smakiem, ale na koncertach ciut mnie nużą. W piątek zagrali poprawnie, efektownie, ale nic poza tym – bez TEJ iskry. Od zespołu, który określa się mianem jednego z czołowych przedstawicieli rodzimej sceny post-rockowej, wymagam zdecydowanie więcej. Na żywo chłopaki grają fajnie, ale nie potrafią przyciągnąć mojej uwagi na dłużej. Nagłośnienie super, oświetlenie super, ale ich koncert zagrany po Obscure Sphinx był jedynie poprawny. Spodziewałem się znacznie więcej.
zdjęcia: Justyna Sztyper, tekst: Tomasz Spiegolski
Treść z archiwalnej wersji strony, stworzona przez autora bloga.