Dobro pośród złotych liści
Jest taki polski zespół, dla którego jestem w stanie przejechać pół kraju nawet wtedy, kiedy bilet kosztuje grosze, a podróż niekoniecznie. Jadę bo wiem, że czeka mnie wieczór pełen muzycznych uniesień, serwowanych przez świetnych muzyków. Dodatkiem z kolei do jazzowo funkującego grania jest istna perła na rodzimej scenie wokalnej. Posiadaczką tegoż talentu jest Natalia Grosiak, a zespołem, którego utwór należy do moich ulubionych o tej porze roku, Mikromusic.
Z tym wrocławskim zespołem wiążę duże nadzieje, jako że od wydania debiutanckiego albumu w roku 2006 (“Mikromusic”) nie nagrali nic słabego. Po kilkukrotnym wysłuchaniu wspomnianego albumu wiedziałem, że ja to kupuję i trafia to do mnie. Kolejne dwa albumy tylko to potwierdziły, dorzucając mi powodów, żeby zostać ich psychofanem. Więc kiedy dowiedziałem się, że zespół wydaje “Sovę” (2010), bez chwili wahania zakupiłem bilet i wybrałem się do najbliższego miasta na koncert.
Bez zbędnych już not autobiograficznych, jak to na koncercie było oh i ah, jak to później z sercem na dłoni biegłem po krążek by jeszcze w drodze przeglądać książeczkę… nie, wystarczy. Czas przejść do utworu, który z całego albumu do dziś wydaje mi się kompozycją o najsilniejszym ładunku emocjonalnym, a który obdarzony jest dodatkowo wybitnym solem na klawiszach.
Jesień zaczyna się radośnie, ledwie słyszalnym w tle odgłosem bawiących się dzieci. Stopniowo, subtelnie dołącza bawiąca się umiejętnie swoim głosem Natalia Grosiak i dynamiczna perkusja. Ot, jest miło, ładnie się tego słucha, niech leci. I wtedy, kiedy nas już grzecznie ululało, wchodzi bas. Ale jaki! Robert Szydło, po wysłuchaniu jego gry na żywo i po wielogodzinnych sesjach z krążkiem “Sova”, plasuje się u mnie w ścisłym peletonie ludzi, którzy potrafią z linii rytmicznej stworzyć piękny element historii i robią to świetnie. Jednak “Jesień” nie byłaby pozycją o takim charakterze, gdyby nie klawiszowy odjazd w wykonaniu Roberta Jarmużka. Nie do opisania, posłuchajcie sami.
Utwór właśnie taki, jakie emocje powodują krajobrazy polskiej, złotej jesieni. Dobro, piękno i radość przebrzmiewające w każdej nucie pomagają cieszyć się zarówno wczesną jesienią, podczas spacerów po kolorowych parkach, jak i w czasie późniejszej słoty. Pozostaje mi jedynie mieć pretensje do muzyków, którzy konsekwentnie omijają Poznań w swojej trasie koncertowej. “Sovy” czepiać się nie potrafię. Amen.
Paweł Hałabuda
Treść z archiwalnej wersji strony, stworzona przez autora bloga.
Kto już to widział? Bardzo ciekawy tekst, fakty przedstawione w przystępny sposób