Wyjeżdżasz? Koniecznie wrzuć to do odtwarzacza!
Tych, którzy liczą na przaśne hity a la ‘jedzie pociąg z daleka’ muszę rozczarować – tylko refleksyjna muza, dzięki której wspomnienia z minionego wyjazdu mogą być jeszcze przyjemniejsze i bardziej wyraziste. Z drugiej strony wszyscy ci, którzy oczekują tu oceny nowości płytowych odsyłam do działu ‘recenzje’ – tutaj tylko przebojowy odgrzewany kotlet.
Niewielu spośród Was wie, że poza pisaniem dla tak fajnego i poczytnego portalu jak 5 kilo kultury, param się archeologią. Ciężki kawałek chleba, ale zabawy i podróży co niemiara, bo jakby na to nie patrzeć, praktyka machania łopatą związana jest z badaniami terenowymi. Ten archeologiczny sezon dla mnie wyjątkowo stoi pod szyldem życia na walizkach i wyjazdów jeden po drugim. Podróże od zawsze były świetną okazją do słuchania muzyki, a ciągłe siedzenie w pociągach, busach, samolotach czy autobusach pozwala przesłuchać dosłownie jej tony. Różnej, przeróżnej, najróżniejszej. W związku z tym postanowiłem krótko i treściwie podzielić się z Wami swoim zdaniem, opinią i gustem, abyście w perspektywie planowanego urlopu nie zapomnieli o tak nieodłącznym elemencie jak dobre dźwięki w słuchawkach.
Radical Face – Welcome Home
Dział promocji firmy Nikon nie kłamał. Chociaż znane są nam reklamowe zamachy na przeboje znane i lubiane (skazanych na śmierć poprzez nadmiar niekontrolowanych emisji zostało już parę hitów; od Midnight City M83 po Clinic i reklamę mentosów. Wyjątkową areną zagłady jest telewizornia – obowiązkowo o każdej porze dnia i nocy). Jak parę osób zdążyło nas już w swoich tekstach oświecić, w życiu piękne są tylko chwile, dni, których jeszcze nie znamy, wino, kobiety i śpiew… Fajnie by było to wszystko podsumować kiedyś jednym numerem. Więc bierzcie aparat pod pachę i ‘ahoy!’ przygodo.
Fleet Foxes – Mykonos
Chyba najbardziej skonkretyzowany tu utwór pod względem anegdotki. Po prostu; Grecja. Jeśli wybieracie się w rejony wiecznego chodzenia w górę lub w dół, drogowych serpentyn i kompletnie niezrozumiałych literek w karcie menu, koniecznie musicie wyposażyć się w ten numer.
Alt-J – Taro
To bezapelacyjnie mój klasyk każdego tegorocznego wojażu. Właściwie jak dla mnie pasuje do wszystkiego – Morze, Mazury, last minute, pociąg, prom, samolot. Byle byłoby jakieś okno i słońce, które zaświeci Wam w japki. Olejcie Indochiny – nieważne gdzie, ważne z kim.
The Rivieras – California Sun
Jeśli Wasz wypoczynek nie zapowiada się specjalnie ambitnie i po prostu uwielbiacie całymi dniami chodzić po nadmorskim deptaku wzdłuż i wszerz, to ta piosenka jest właśnie dla Was. Obowiązkowy outfit – okulary przeciwsłoneczne, najlepiej jakieś podróby Ray Banów, wrotki i goła klata.
Soundgarden – Fell On Black Days
Coś z gatunku nieśmiertelnej klasyki. Ten numer już dawno okrzyknąłem moją wakacyjną piosenką. Typ na poranne podróże pt. ‘jeszcze rosa, a ja już mam krótkie spodenki’. No i słoneczko leniwie rozkręcające nasz dzień. Czego można się spodziewać, chyba nie muszę opisywać, ale dopiero kiedy zakosztujecie tego połączenia zmysłu wzroku i słuchu, będziecie dokładnie wiedzieć, o czym ja tak właściwie tu przynudzam zdobywając się na resztki romantyzmu.
Vaya Con Dios – Puerto Rico
Jeśli nie do końca kręcą Was rzewne numery tak stare jak Wasi rodzice lub po prostu potrzebujecie czegoś, co nie jest soundtrackiem z Dirty Dancing jest to, jak dla mnie, świetna alternatywa. Na serio, ten numer coś w sobie ma. A że można i potańczyć, i się poprzytulać, i poudawać, że się liznęło latynoamerykańskiego tańca, to już inna historia.
Olek Adamski
źródło zdjęcia: Laura Kok Photography Facebook
Treść z archiwalnej wersji strony, stworzona przez autora bloga.
Ktoś się nie zgadza? Ja podpisuje się pod tymi słowami rękami i nogami
Nie mogę doczekać się następnego artykułu.