Zawodowi marzyciele
W Spotkaniach na krańcach świata Werner Herzog spotyka swoich ulubionych bohaterów – odszczepieńców i niepoprawnych marzycieli. Wyrusza na biegun południowy, ale nie ma zamiaru robić kolejnego filmu o pingwinach – Herzoga interesuje człowiek, który sam wyznacza sobie granice, szukający Boga i ścierający się z naturą.
Wszyscy, którzy nie są przywiązani, spadają na dół planety, mówi lingwista, opiekun szklarni, jeden z wielu zawodowych marzycieli, którzy zamieszkują antarktyczną bazę McMurdo – naukowe miasteczko, z daleka wyglądające jak ubłocona górnicza osada. Wielu, gdyż do bieguna docierają najbardziej zdeterminowani (i najdziwniejsi) z całego świata. Trafiają tu ci, którzy pragną dotrzeć na marginesy map – filozof, operator antarktycznej koparki, hydraulik, w którego żyłach płynie krew królewskiego rodu Majów, kierowca arktycznego autobusu i zarazem eksbankier oraz podróżnik, który uniknął śmierci od maczety w Gwatemali. Są też oczywiście naukowcy, ale nie tacy do jakich przyzwyczaiły nas telewizyjne filmy przyrodnicze w niedzielnym dokumentalnym paśmie. Badacze sportretowani przez Herzoga nawet kiedy opowiadają o swojej naukowej pracy, robią to w niezwykły sposób, np. poetycko opowiadając o śnie, w którym czuli drżenie badanego lodowca pod swoimi stopami, a w międzyczasie grają na gitarach i opowiadają o marzeniach.
Choć Herzog do swoich bohaterów podchodzi dystansem, nierzadko z ironią (czasem skutecznie maskowaną przez charakterystyczny twardy angielski z niemieckim akcentem) bezbłędnie znajduje z nimi wspólny język. W końcu to on, bezkompromisowy, niepoprawny filmowiec samouk ukradł swoją pierwszą kamerę z monachijskiej szkoły filmowej, w Pod wulkanem wybrał się wraz z grupą realizacyjną na opuszczoną wyspę tuż przed erupcją by uchwycić grozę i piękno wymarłego miasta, a podczas realizacji Fitzcarralda kazał przeciągnąć prawdziwy statek parowy przez peruwiańską dżunglę.
Herzog nie tylko komentuje słowa swoich rozmówców, dopowiada, konfrontuje swoje przemyślenia z ich sądami (w końcu to pierwszej wody opowiadacz), ale również pozwala wybrzmieć każdej rozmowie i z bogatego materiału wyławia nawet niepozorne, ale wartościowe momenty. Fascynujące jest to jak w Spotkaniach… i w ogóle w swoich ddokumentach Herzog do ostatecznego filmu wybiera ujęcia i sceny, które dokumentalista bez polotu uznałby za błędy i usunął na poziomie montażu. Niemiec dostrzega magię słów, spojrzenia, gestu, milczenia na chwilę przed wyłączeniem kamery.
Dokumentalista, w którego twórczości zawsze pobrzmiewały romantyczne tony zastanawia się nad degeneracją (a może nawet śmiercią) prawdziwej przygody, która postępuje od czasów pierwszych zdobywców Antarktydy – Amundsena i Scotta. W świecie, w którym w biegunie tkwią dziesiątki flag zniknęły białe miejsca na mapie zostały tylko kolejne idiotyczne rekordy Guinessa.
A może nie tylko? Wciąż są fundamentalne pytania: co właściwie robimy na Ziemi, kim jesteśmy w stosunku do innych stworzeń i co pozostawimy po sobie? Piszę co pozostawimy po sobie, bo dla Herzoga (i większości naukowców w Spotkaniach…) to, że nasz czas jest policzony jest oczywiste. Choć nawet na Antarktydzie ludzie mogą pracować w bardziej komfortowych niż kiedykolwiek warunkach, jesteśmy skazani na porażkę w starciu z naturą. To jeden z leitmotivów niemieckiego filmowca – tak jak dumny i szalony Aguirre został pokonany przez dżunglę w Aguirre, gniewie bożym, dżuma siała spustoszenie w Nosferatu, a strywializowana natura pokazała prawdziwe oblicze w Człowieku niedźwiedziu, tak człowiek z całą swoją techniką, dziwacznością i filozofią pozostaje maleńki i nieznaczący na brzegu antarktycznego wulkanu.
Antarktyczne cuda – lodowe sklepienia i nieskończoną lodową taflę pod którą w głębinach zbierają się pęcherzyki powietrza reżyser porównuje do sklepień katedr, nurków w milczeniu zakładających akwalungi do kapłanów szykujących się do mszy. Poszukiwanie nienaruszonego przez człowieka miejsca poza mapą jest przecież w końcu poszukiwaniem Boga. Spotkania na krańcach świata pozwalają nam wierzyć, że marzenia, ciągłe konfrontowanie się z tajemnicą i wyjście poza myślowe schematy (jak pingwin, który zamiast zostać przy stadzie beznadziejnie ucieka w stronę gór) są nam ludziom niezbędne. Mówiąc słowami filozofa, operatora antarktycznej koparki – wszechświat marzy poprzez nasze marzenia, przez nasze oczy i uszy dostrzega swoją wielkość i wspaniałość swoich kosmicznych harmonii.
Krystian Buczek
“Spotkania na krańcach świata” (Encounters at the End of the World)
Reżyseria: Werner Herzog
Produkcja: USA
Premiera: 1 września 2007
Tekst pozyskany z archiwalnej wersji strony. Napisany przez autora bloga.
Życzę Ci dużo sukcesów w dalszej karierze blogera.