KULTURA I SZTUKAMuzyka

Taneczna podróż w czasie. Wywiad z Romaną Agnel.

W Krakowie dobiega końca XVI Festiwal Tańców Dworskich Cracovia Danza. Już w sobotę i niedzielę na Rynku Głównym odbędą się pokazy finałowe grup warsztatowych i zespołów biorących udział w tegorocznej edycji. Wieczory z kolei uświetnią spektakle Pewnego razu w Wenecji oraz Balet o kawie. O krótkie podsumowanie tegorocznej edycji i uchylenie rąbka tajemnicy na temat obu spektakli poprosiliśmy Romanę Agnel, dyrektor artystyczną Festiwalu oraz założycielkę Baletu Dworskiego Cracovia Danza.

 

To już szesnasta edycja Festiwalu. W tym roku ponownie przyciągnął on pedagogów, tancerzy i amatorów z całej Europy… i nie tylko. W czym tkwi tajemnica sukcesu?

Tajemnicą sukcesu Festiwalu jest jego niezwykle wysoki poziom i bardzo szeroka, jedyna w swoim rodzaju oferta. Osoby, które przyjeżdżają do Krakowa, by spędzić z nami te kilka dni, odbywają właściwie podróż w czasie. Mogą nie tylko kształcić się w technikach dawnych tańców dworskich, ale i zaprezentować się w kostiumach z epoki oraz wystąpić w najpiękniejszych, historycznych miejscach Krakowa, takich jak Wawel, Rynek, Willa Decjusza, swego czasu również Barbakan i Pałac Erazma Ciołka. Mają też okazję zobaczyć wspaniałe spektakle z udziałem największych artystów tańca historycznego, a także poznać tę dziedzinę z różnych stron, także dzięki projekcjom filmowym, wykładom, wystawom… Dzięki spotkaniu z innymi osobami pasjonującymi się tym tematem, zarówno zawodowcami, jak i amatorami, mogą przekonać się, że nie są osamotnieni w swoim zainteresowaniu tańcem dworskim i że nie jest to sztuka tak niszowa, jak mogłoby się wydawać. Ten tydzień to szczególny czas, kiedy wszyscy czują przynależność do jednej wielkiej rodziny, która wspólnie tworzy coś przepięknego, co ma jednocześnie swój poziom artystyczny, nie tak łatw do osiągnięcia. Nie wystarczy ukończyć jeden tygodniowy kurs, by osiągnąć biegłość – taki kurs kończy się ze świadomością, że to dopiero pierwszy stopień, początek drogi, ale też świadomością bogactwa oraz różnorodności stylów, technik i poziomów zaawansowania. Właśnie takie otwarcie oczu na świat tańca dawnego to także siła naszego Festiwalu.

Czy przez te lata zauważyła Pani wzrost zainteresowania muzyką i tańcem dawnym w Polsce?

Jak najbardziej. Świadczy o tym fakt, że – mimo panującego kryzysu – organizowane przez nas warsztaty cieszą się aż takim powodzeniem, a z roku na rok mamy coraz więcej stałych i nowych uczestników. Wielu z nich to osoby młode, co oznacza, że idea tańców dworskich jest jednak cały czas rozpowszechniana także w tym środowisku, że nie jesteśmy hermetyczną grupą bawiącą się w zamkniętym towarzystwie. Są to także osoby zajmujące się bardzo różnymi dziedzinami – tancerze innych technik, muzycy, ale i przedstawiciele innych zawodów, co oznacza, że taniec dworski przestał być niszowy. Co roku cieszymy się też bardzo dużym zainteresowaniem mediów, mimo że w środkach masowego przekazu niewiele jest miejsca na sztukę wysoką. Jestem więc dobrej myśli – dopóki znajdzie się grupa ludzi, która zechce tu przyjechać i spędzać z nami czas w ten niecodzienny sposób, dopóty my będziemy ten Festiwal organizować.

Każda edycja Festiwalu ma swój odrębny charakter, temat przewodni. W tym roku jest to groteska i komedia w tańcu.

Pomysł ten wziął się z moich bardzo długich obserwacji związków między tańcem dworskim i teatrem. Pamiętajmy, że w dawnych wiekach baletem dworskim nazywano po prostu cały spektakl sceniczny, zawierający także elementy teatralne, wokalne i instrumentalne. Dzisiaj często kojarzymy go wyłącznie z samym tańcem, a także czymś bardzo uroczystym, powolnym (jak pawana bądź menuet), może nawet sztywnym. Zapominamy jednak właśnie o tych silnych związkach z teatrem, komedią dell’arte, maską. Dlatego też postanowiłam poświęcić im tegoroczną edycję Festiwalu. Jest dla mnie bardzo ważne, by otwierać nasz Festiwal na inne sztuki, połączyć je z tańcem – w końcu przed wiekami ten synkretyzm sztuk był niezmiernie istotny. Stąd też nasze warsztaty muzyczne i teatralne, przede wszystkim te z komedii dell’arte. Tym samym chciałam przypomnieć, że dzisiejsza działalność teatrów tańca, czy też wprowadzanie zajęć tanecznych w szkołach aktorskich, nie jest bynajmniej pierwszym tego typu ruchem w historii.

fot. Agnieszka Malatyńska

Powoli, acz nieuchronnie zbliżamy się do końca warsztatów i podsumowania Festiwalu. Czy w tym roku coś szczególnie Panią zaskoczyło bądź poruszyło?

Trudno powiedzieć, bo co roku jest tyle rzeczy, które mnie poruszają… Wielkie zaangażowanie kursantów, ich roześmiane twarze, zapał i samozaparcie, z jakim ćwiczą choreografie, których uczą się na zajęciach – zawsze mnie to wzrusza. Niezwykle cieszy mnie też wysoki poziom pokazów prezentowanych w Willi Decjusza, liczny udział dzieci i młodzieży oraz to, że odwiedzają nas osoby z tak wielu krajów. W tym roku po raz pierwszy dotarła do nas uczestniczka z Japonii, co otwiera przed nami nowy kierunek wymiany doświadczeń. Miłym zaskoczeniem jest niesłabnące oddanie, z jakim wszyscy podchodzą do tak licznych festiwalowych wydarzeń – zdaję sobie sprawę, że udział w kursach, pokazach i innych punktach programu może być bardzo męczący, a jednak mam wrażenie, że każdy chce w pełni wykorzystać ten tydzień. Właśnie ta radość uczestników ze spotkania i wspólnej nauki szczególnie cieszy moje serce, bo czasem, przez cały rok przygotowań, trochę o niej zapominam… Wiadomo, że takie przedsięwzięcie jest bardzo trudne do zorganizowania, niełatwo zdobyć na nie środki. Jednak kiedy w trakcie Festiwalu widzę, jak pełni entuzjazmu są nasi uczestnicy i jak przejmują się występami, wiem, że było warto.

Szczególnym wydarzeniem był również nasz występ na rozpoczęcie Festiwalu. Sfinalizowanie projektu spotkania między Indiami a Polską było dla mnie bardzo istotne. Dodatkowy sukces to wystawienie tego spektaklu w Centrum Kongresowym ICE, dzięki czemu nasza obecność w Krakowie jest już inaczej postrzegana. Jesteśmy w bardzo różnych miejscach, co jest dla nas bardzo dobre, bo pokazuje, że nie jesteśmy skostniałym tworem. To, że co roku potrafimy zaskakiwać, jest naszą siłą.

W trakcie pokazów finałowych będziemy mieli okazję obejrzeć dwa spektakle Baletu Dworskiego Cracovia Danza: Pewnego razu w Wenecji, przygotowany we współpracy z Atelier Teatralnym Studio Dono, oraz Balet o kawie do muzyki Jana Sebastiana Bacha. Czego możemy się spodziewać po tych przedstawieniach?

Przede wszystkim teatru! A zatem spektakli, które niosą ze sobą bardzo dużą ekspresję, wprowadzają w magiczny świat masek i kostiumów, świat baśni, który pozwala zapomnieć o rzeczywistości, a którego bardzo nam dzisiaj brakuje. Spektakli bardzo plastycznych i perfekcyjnie połączonych z muzyką barokową; w pierwszym przypadku będzie to muzyka włoska, z drugiej – muzyka Jana Sebastiana Bacha. Chciałabym, żeby dzięki naszym przedstawieniom publiczność miała możliwość poznawania baroku w pełnym jego wymiarze, wraz z jego fantazją i wystawną teatralnością, a także z połączeniem sztuk. W przypadku Pewnego razu w Wenecji będzie to połączenie ze słowem – z komedią dell’arte w jej klasycznym kształcie, także tanecznym. Natomiast w Balecie o kawie do głosu dojdą elementy alegoryczne oraz pewnego rodzaju groteska. Prezentowanie takich spektakli, być może nieco wbrew głównemu nurtowi panującemu w świecie teatru, to dzisiaj bardzo duże wyzwanie, ale z drugiej strony mam wrażenie, że są to propozycje, które jak najlepiej odzwierciedlają świat tańca i baletu dworskiego.

rozmawiała Magdalena Jaworska

Szczegółowy program finału Festiwalu znajduje się na stronie cracoviadanza.pl/pl,program

Tekst pozyskany z archiwalnej wersji strony. Napisany przez autora bloga.

2 komentarze do “Taneczna podróż w czasie. Wywiad z Romaną Agnel.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *