Film i KinoKULTURA I SZTUKA

Stolica kocha Italię

Powiedzieć, że frekwencja w czasie ostatnich Pokazów Nowego Kina Włoskiego Cinema Italia Oggi dopisała, to nie powiedzieć nic. Czerwona sala stołecznego Muranowa w czasie niemal wszystkich dziewięciu projekcji dosłownie pękała w szwach. Nie pomogły nawet dostawiane krzesła – jeżeli ktoś nie nabył biletu odpowiednio wcześnie, nie miał szansy dostać się na wybrany seans. Jeśli zważyć przy tym na fakt, że w tym samym czasie podobnym powodzeniem cieszyło się kulinarne święto Warsaw Italian Weekend, to wniosek nasunie się sam: stolica kocha Włochy.

 

A jest za co. Przede wszystkim za kino starych, choć – szczęśliwie – ciągle aktywnych mistrzów. Organizatorzy przeglądu przygotowali w tym roku pokaz odnowionego arcydzieła Ettore Scoli zatytułowanego Szczególny dzień. Włoski reżyser dowiódł nim, że antyczna zasada jedności miejsca, czasu i akcji świetnie sprawdza się w filmie. Jego historia rozgrywa się w rzymskiej kamienicy w ciągu kilkunastu godzin; główne postacie tego dramatu to żona faszysty (Sophia Loren) i dysydent polityczny (Marcello Mastroianni), który, jak podkreśla, nie jest przeciwko faszyzmowi, to faszyzm jest przeciwko niemu. Mężczyznę dotykają represje nie za działalność opozycyjną, a za to kim jest. Ten fakt ma zresztą ważne skutki dla relacji najważniejszych postaci. Bezkrytyczna wobec rządów Mussoliniego kobieta pod wpływem rozmów z czarującym, choć dyskretnie skrywającym ołowiany smutek mężczyzną powoli zaczyna dostrzegać, że nie jest zadowolona z roli, jaką narzucił jej system. Równie błyskotliwe, co dramatyczne rozmowy odbywają się przy akompaniamencie relacji z defilady zorganizowanej z okazji wizyty Hitlera, którą jakiś gorliwy wyznawca Duce był łaskaw puścić ze swojego okna. Zabieg ten, genialny z punktu widzenia narracji filmowej, nadaje opowieści tragikomicznych rysów. Nie można też nie wspomnieć o pracy operatora, Pasqualina De Santisa, który płynnymi ruchami kamery poruszającej się po małych przestrzeniach kamienicy podkreślił dynamiczną relację bohaterów, a statycznymi ujęciami celnie oddał duszny nastrój tej historii.

Szczególny dzień

Warto dodać, że w czasie ubiegłorocznych pokazów zaprezentowano ostatni film Scoli Federico!. To poetyckie i ciepłe wspomnienie o przyjacielu reżysera, wielkim Fellinim, ostatecznie nie znalazło dystrybutora w naszym kraju – tym głębsze ukłony należą się więc organizatorom za przygotowanie seansu. Pozostaje mieć nadzieję, że Ettore Scola nie zakończył definitywnie swojej długiej oraz pełnej sukcesów kariery i będzie jeszcze okazja, aby zobaczyć jego nowy obraz.

Reżyserską drogę kontynuuje inny utytułowany Włoch – Ermanno Olmi. Autor obsypanego nagrodami Drzewa na saboty w listopadzie ubiegłego roku powrócił z nowym filmem – kameralnym dramatem wojennym I znów zazielenią się łąki. Olmi, podobnie jak Scola w Szczególnym dniu, z powodzeniem zastosował zasadę trzech jedności. Jego opowieść rozgrywa się nocą, w czasie I wojny światowej, w okopie na froncie północno-wschodnim, gdzie oddział włoskich żołnierzy usiłuje utrzymać pozycje mimo naporu wroga. Ostra zima, braki w uzbrojeniu i miażdżąca przewaga przeciwnika kompromitują militarystyczny mit. Film Olmiego to antywojenny manifest oparty na odważnym zderzeniu przepięknych zdjęć z piekłem wojny. Kontrast ów sprawia, że I znów zazielenią się łąki to obraz o podobnej sugestywności, co Stalingrad Josepha Vilsmaiera.

Celem organizatorów Cinema Italia Oggi jest ukazywanie wszechstronności twórców z Półwyspu Apenińskiego. W tym roku mieliśmy okazję obejrzeć filmy o stopniu zróżnicowania gatunkowego porównywalnego do rozbieżności między włoskimi dialektami. Poza wspomnianym kinem wojennym w programie znalazł się także inny dramat historyczny – biografia Giacoma Leopardiego zatytułowana Cudowny młodzieniec. Anna Osmólska-Mętrak, która w tym roku ponownie poprowadziła ciekawe prelekcje, porównała znaczenie Leopardiego dla Włochów do estymy, jaką my, Polacy, darzymy Mickiewicza. Cudowny młodzieniec poza wartością poznawczą może być ceniony także za kreację Leopardiego, zgarbionego wrażliwca o głębokich, ciemnych oczach, którą stworzył Elio Germano, polskiej publiczności znany choćby z filmu Mój brat jest jedynakiem. Niestety, obraz Cudowny młodzieniec cierpi na wyraźne niedostatki scenariuszowe, w szczególności zbyt zamaszyste elipsy, utrudniające widzowi niezaznajomionemu z życiorysem bohatera zrozumienie trajektorii jego losu.

Cudowny młodzieniec

W programie znalazły się również znane już w naszym kraju poetyckie Cuda Alice Rohrwacher, balansująca niekiedy na granicy dobrego smaku komedia Bogacz, biedak i kamerdyner czy Przestanę, kiedy zechcę – przebojowa opowieść o intelektualistach skuszonych powabami przestępczego żywota. W tym roku nie zabrakło także gości. Z widzami spotkali się Marco i Antonio Manetti, a ich obraz Jestem z Neapolu zainaugurował tegoroczny przegląd. Do stolicy przyleciał też Roan Johnson, autor Jak na razie, wszystko dobrze, filmu, który miał swoją włoską premierę kinową zaledwie tydzień przed warszawskim pokazem! Obraz był wcześniej prezentowany w czasie Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Rzymie, gdzie zdobył nagrodę publiczności. Owe laury często znamionują produkcje o potencjale evergreenów. I taki posiada też debiut Johnsona. Reżyser w ciepły sposób opowiada o grupce przyjaciół kończących studia i zmierzających ku nowemu etapowi życia. Sprawnie łączy przy tym elementy feel-good movie z nostalgią właściwą dla momentów krytycznych, kiedy, jak mówią, trzeba dokonać wyboru i wziąć udział w nowym rozdaniu.

Jak na razie wszystko dobrze

Jeżeli szukać wspólnego mianownika filmów pokazywanych w czasie tegorocznych pokazów, to byłby nim kryzys gospodarczy, jaki niedawno dotknął zachodnie gospodarki. Motyw ten pojawił się we wspomnianych Jak na razie wszystko dobrze, gdzie jeden z bohaterów zamierza emigrować na daleką Islandię, czy, choć mniej wyraźnie, w Cudach. Ze skutkami problemów ekonomicznych borykają się także postacie Jak u Pana Boga za piecem, filmu Edoarda Winspeare’a. Reżyser opowiada o trzech pokoleniach kobiet pochodzących z ubogiej Apulii. Autor wskazuje dyskretnie, że mimo różnic charakterologicznych i wynikających z różnicy wieku rodzinna bliskość pomaga pokonać wszelkie trudności.

Niełatwo oprzeć się wrażeniu, że Winspeare i inni włoscy autorzy odnoszą się do zagadnienia kryzysu ekonomicznego niejako mimochodem. Stanowi on jedynie dodatkową okoliczność historii, jakie opowiadają. Na pierwszym planie, jak zwykle zresztą u autorów z Półwyspu Apenińskiego, pozostaje wdzięczna włoska natura, w której mieszają się żywiołowy temperament oraz subtelna uczuciowość. Za to zresztą kochamy Italię.

Bartosz Marzec

Tekst pozyskany z archiwalnej wersji strony. Napisany przez autora bloga.

2 komentarze do “Stolica kocha Italię

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *